Mały
powstaniec
Powstaniec
mały, jakich wtedy było mnóstwo,
nie
dlatego, że doskwierało mu lenistwo,
prawda
może być trudna, lub nawet zabójcza.
A
to wszystko przez to, że ta banda rozbójcza,
pełna
pogardy dla ludzi z krwi oraz kości,
pozbawiając
ich wartości oraz radości.
Nie
mówię tu o nikim innym jak o niemcach,
"cywilizacji"
żyjącej na krajów zgliszczach.
A
teraz przejdźmy do rzeczy pięknej lecz smutnej,
iluż
Polaków stanęło do walki zbrojnej,
zarówno
dzieci, mężczyźni oraz kobiety,
choć
był to wielki dla dzieci nadmiar roboty,
a
charowały one jak w dzień tak i w nocy,
pracowali
za dwóch choć mało mieli mocy.
Historię
małego powstańca wam opowiem,
opowiem
wam historię, której nie rozumiem.
Takich
ludzi jak on było bardzo wielu,
lecz
nie tędy droga mój miły przyjacielu.
Wszystko
zaczęło się od przykrej wiadomości,
pozbawiającej
jego rodziców wolności.
Nie
miał on nikogo poza mamą i tatą,
swoich
braci stracił podczas bitwy nad Wartą,
a
jego trzy siostry siedziały w Pawiaku,
choć
nie mówiły w ich "królewskim" języku,
a
mając na myśli oczywiście niemiecki,
lecz
wróćmy do historii naszego bidulki.
Po
dwóch latach rozpoczęło się to powstanie,
było
ono w niejakim warszawskim stanie,
do
niego też przyłączył się bohater mały.
Jako
listonosz Armii Krajowej był dbały,
choć
miewał czasem niewielkie złości napady,
co
mogło go sprowadzić do prędkiej zagłady.
Był
on najlepszym z najlepszych listonoszów,
roznosił
najważniejsze z komunikatów.
Aż
życie jego zmieniła pewna łączniczka,
była
z niej mądra i piękna dzieweczka,
zmieniła
się jego postawa całkowicie,
otóż
mianowicie dbał teraz już o życie.
Lecz
pewnego razu jego życie runęło,
jego
życie niestety się bardzo zmieniło,
była
to wina jednego celnego strzału,
żołnierza
strzelającego zza ostrokołu,
trafiając
w lewą pierś tej łączniczki Małgosi,
stwierdził,
że za duże jarzmo on teraz nosi,
przyrzekł,
że zabije tego Gosi mordercę,
chociaż
mu wzbronili, to on dał obietnicę,
wiedział,
że nie ma szansy na jego przeżycie,
więc
po kryjomu pożegnał się należycie,
zabrawszy
misia, jej zdjęcie oraz pistolet,
miś
był to czarny, a jego uszy zdobił fiolet,
włożył
go do kieszonki przy małym serduszku,
ręce
obsypał drobiną białego proszku,
który
był cyjankiem, czyli straszną trucizną,
na
wypadek gdyby w walce on nie zginął,
aby
zginąć prędko, nie przez szwabski katiusze.
Ruszył
on prędko przez zniszczone podwórze.
Nagle
przed nim żandarm doń z broni wypalił.
Mały
powstaniec upadł, przy czym się zadławił,
a
z jego lewej piersi wylewała się stróżka krwi,
zamknął
oczy wiedząc, że nikt go nie wybawi.
A
teraz szczerze powiedz, drogi przyjacielu,
Za
co zginęło małych powstańców tak wielu?
Jak myślicie, kto go napisał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz